Ogromne podziękowania dla Pani Julii Wizawskiej z działu KULTURALNIE portalu YEPPY.PL za wspaniałą relacje z imprezy Uwolnij Łacha Vol.IV.
Poniżej przedstawiamy ją wszystkim łachofilom (a w tytule posta link do strony z tekstem).
Jesteś za uwolnieniem krasnali ogrodowych? A łachów szafowych?
O, nowa dostawa mięska. Zaraz będzie wyżerka. Dziewczyny, do ataku! I polała się krew...
Zobaczcie, jeszcze trzy wchodzą przez bramę. I mają torbę z mięskiem. Dziewuszki, z tymi łachami to na dół zapraszamy! Pięc zeta wjazd i jedziemy. Tylko uważajcie tam na dole na siebie, bo jest spory tłok u, a jak się wszyscy rzucą na świeżyznę, to poleje się krew. – radzą stare wyjadaczki.
Ale nie jest tak źle. Tłok rzeczywiście spory – 99,9 procent to dziewczyny i młode kobiety. Grzebią w ciuchach. A tych jest jeszcze więcej, niż kobiet. Leżą dosłownie wszędzie, są przerzucane i macane przez tysiące rąk. Organizatorki chwalą się, że jest ich nawet kilka ton. Jeżeli dodać jeszcze niezliczoną ilośc butów, starych kaset magnetofonowych, torebek i pasków, których bez żalu w sercu pozbywają się ze swoich szaf łachowiczki, tę liczbę należałoby pomnożyc jeszcze przez dwa. Ostatecznie zostaje jednak minimalna część uwolnionego z szaf „mięska”. Wystarczy, że dostawczyni „świeżyzny” wkroczy do pomieszczenia, a łachowiczki już wiedzą co mają robić...
Długa jak czerwony dywan w Hollywood mata przebiega przez cały parkiet. Na macie stos uwolnionych ubrań. Dookoła maty dziewczyny, które swoje łachy już uwolniły i teraz czyhają na cudze. Kurcze – mówi jedna z nich – jaka fajna, ale eska, na mnie będzie za mała. Żeby była większa, to bym ją wzięła. To jednak nie jest sklep. Tu sie rozmiaru nie wybiera. Pasuje to bierzesz, nie – odkładasz. Nie weźmiesz ty, to weźmie koleżanka obok, bo akurat nosi „eskę”. To nie jest sklep. Tu ubrań się nie kupuje. Tu się ubrania wymienia – własne zagracające dotąd szafę na czyjeś dopiero co uwolnione. Bo na Pradze łachy się uwalnia!
Pierwsza impreza pt. „Uwolnij łacha” miała miejsce rok temu w czerwcu. Organizatorki – Kasia Ogonowska, Ola Monola i Teresa Skubij – to trzy młode dziewczyny mające własny styl i artystyczne dusze. Nawiązując do znanej na zachodzie mody na „swap party”, dostosowały pomysł do polskich warunków. Pierwszą wymianę ciuchów zrobiłam na moim praskim stryszku. Przyszło ponad 40 osób i mimo, że dysponuję dużą powierzchnią, okazała się ona zbyt mała, aby ogarnąć ludzi, ciuchy i używki w jednym miejscu – pisze na „łachowym” blogu jedna z nich. Postanowiły się przenieść do większego lokum. Do tej pory były to: „Winowajca”, „Hydrozagadka”, „Coco de Oro”, a ostatnio „Sen Pszczoły”. Łachowiczki przybywają tłumnie z reklamówkami, torbami ekologicznymi, a nawet walizkami zawierającymi nieużywane już przez nie ubrania. Wrzucają je na jedną stertę na środku sali i przystępują do poszukiwań czegoś dla siebie. W końcu z „łachowania” można zabrać na własność nieograniczoną ilość uwolnionych przedmiotów. W myśl dbania o środowisko naturalne i kieszeń konsumentek w czasie kryzysu. A także dobroczynności, ponieważ wszystkie ubrania, które nie znalazły nowych szaf do zamieszkania, tradycyjnie zostaną przekazane do praskiego oddziału PCK.
Uwalnianie ubrań i poszukiwanie tych już uwolnionych, umilają potrawy dla uszu i brzucha. Przy rytmach muzyki proponowanych przez Fairyboy Lumiere można skonsumować dania kuchni indyjskiej i pochwalić się znaleziskami. Na odważne dziewczyny czekają lustra i wybieg - by mogły pokazać się publiczności w swoich nowych artystycznych kreacjach.
Dzięki, dziewczyny, super było – żegna się jedna z łachowiczek z organizatorkami. W ręku ma dużą torbę pełną znalezionej garderoby. Z trudem dźwiga ją do bramy, ale się cieszy. Bo na Pradze łachów sie nie wyrzuca, łachy się wymienia!
Julia Wizowska
poniedziałek, 15 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Naprawdę genialne, w szczególności końcówka mnie urzekła ;)
OdpowiedzUsuń